Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/163

Ta strona została przepisana.

w sercu się robi i że co do mnie, nie wymawiam się od niczego. Proszę go tylko, żeby mi pozwolił włożyć spodnie.
Przetłomaczyłem tę odpowiedź.
— Dobrze, moi przyjaciele — odpowiedział Ignosi, niedawno zwany Umbopą — a ty Makumazahu — dodał zwracając się do mnie — stary myśliwcze, czy jesteś ze mną?
Pomyślałem chwilę drapiąc się w głowę.
— Umbopo albo Ignosi — powiedziałem — ja rewolucyi nie lubię. Jestem człowiek cichy, a może trochę tchórz (tu się Umbopa uśmiechnął), ale przy przyjaciołach moich stoję jak mur. Ty Ignosi wytrwałeś z nami jak mąż, to też i ja nie odstąpię ciebie. Ale ponieważ jestem handlarzem i potrzebuję zarabiać na życie, więc przyjmuję propozycyę twoją co do tych dyamentów, w razie, gdyby się dostały w nasze ręce. Oprócz tego, ponieważ jak wiesz, przyszliśmy tu szukać brata sir Henryka, więc musisz nam w tem pomódz.
— Bezwątpienia — odpowiedział Ignosi. — Słuchaj, Infadoosie, zaklinam cię na znak węża opasującego mnie, powiedz prawdę. Czy wiesz o jakim białym człowieku, któryby był widziany w tym kraju?
— O żadnym, Ignosi.