Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/164

Ta strona została przepisana.

— Czy wiedziałbyś o nim, gdyby się tu był ukazał?
— Z pewnością bym wiedział.
— Słyszysz Inkubo — zwrócił się Ignosi do sir Henryka — jego tu nie było.
— Tak — wzdychając odpowiedział sir Henryk — nie doszedł tu więc. Biedny chłopak, biedny! A więc wszystko było napróżno. Boże, niech będzie wola Twoja.
— Do roboty więc — zawołałem, chcąc odwrócić uwagę od bolesnego przedmiotu. — Śliczna to rzecz być królem z łaski Bożej, ale wieszże ty Ignosi, jak zostać nim rzeczywiście?
— Nie, ja jeszcze nie wiem, ale może Infadoos poda nam plan jaki.
— Ignosi, synu błyskawicy — rzekł jego stryj — dzisiejszej nocy będą miały miejsce wielkie tańce i polowanie wiedźm. Niejeden głowę swoją położy, a w sercach wielu zbudzi się żal, ból i gniew przeciwko królowi Twali. Skoro skończy się taniec, ja pomówię z wodzami, którzy, jeżeli zdołam ich przekonać, porozumieją się ze swemi oddziałami. Będę do nich mówił łagodnie i postaram się im dowieść, że ty jesteś prawdziwym królem, a pewien jestem, że jutrzejszym rankiem dwadzieścia tysięcy włóczni stanie gotowych na twoje skinienie. A teraz idę, aby myśleć i czuwać. Po tańcu, jeżeli jeszcze żyć