Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/167

Ta strona została przepisana.

czni, imponujące postacie żołnierzy, kołyszące się na szczycie głów pióra i różnobarwne tarcze. Gdzie okiem spojrzeć było, szeregiem ciągnęły się uzbrojone postacie.
— Zaiste Infadoosie, całe wojsko macie tu chyba.
— Nie, Makumazahu — odpowiedział — zaledwie trzecią część jego. Każdego roku trzecia część obecną jest na tańcu; z pozostałych połowa stoi pod bronią gotowa na skinienie króla, w razie, gdyby rozruchy jakie wyniknąć miały w chwili zabijania wynalezionych przez wiedźmy czarowników. Dziesięć tysięcy broni fortów otaczających Loo, a reszta czuwa nad bezpieczeństwem kraalów po całym kraju. Jak widzisz, naród to bardzo wielki.
— Jacy oni milczący — odezwał się Good — i rzecywiście cisza była taka, że w obec tego olbrzymiego zbiorowiska ludzi budziła grozę.
— Co mówi Bougwan? — zapytał Infadoos.
Wytłomaczyłem.
— Milczą ci, ponad którymi unosi się cień śmierci — odpowiedział ponuro.
— Czy dużo zginie?
— Bardzo dużo.
— Zdaje mi się — rzekłem do towarzyszy — że będziemy świadkami igrzysk urządzonych na sposób rzymski.