Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/172

Ta strona została przepisana.

czuję złoczyńcę.“ „Niedaleko jest, matkę moją otruł“. „Słyszę myśli tego, który źle myślał o królu“ i t. p.
Stopniowo taniec jej stawał się coraz szybszym, aż ogarnął ją szał dziki, usta pokryły się pianą, oczy zdawały się z głowy wypadać, a całem ciałem wstrząsały drgania. Nagle stanęła nieruchoma, zesztywniała jak wyżeł wietrzący zwierzynę i z wyciągniętą różdżką poszła skradać się ku żołnierzom, którzy tracąc dotychczasowy spokój zdawali się usuwać przed jej dotknięciem. Dziwnem opanowani wrażeniem nie mogliśmy oczu od niej oderwać. Szła czołgając się jak pies, to przystawała, to skradała się znowu. Nagle porwała się i z dzikim okrzykiem jednym skokiem znalazła się przy wojowniku wyniosłej postawy i dotknęła go swoją różdżką. Natychmiast stojący obok niego towarzysze porwali biedaka za ramiona i poprowadzili przed króla.
Nie opierał się, ale szedł jak gdyby nogi miał bezwładne, a z rąk wypadła mu włócznia.
Naprzeciw niemu wystąpiło dwóch z gromady oprawców i stanęli przed królem, oczekując rozkazu.
— Zabić! — wyrzekł Twala.
— Zabić! — zaskrzeczała Gagoola.
— Zabić! — powtórzył Skragga.