Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/179

Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XI.
Czary ludzi białych.

Siedzieliśmy, paliliśmy fajki i milczeli ze dwie godziny. W obec tak świeżych jeszcze wspomnień okropnej sceny, nie mieliśmy ochoty do gawędy. Nareszcie, kiedyśmy mieli zabierać się do snu, bo na dalekim wschodzie zaczynały się już zapalać blaski świtania, uszu naszych doleciał odgłos zbliżających się kroków. U bram kraalu rozległo się pytanie straż trzymającej czaty, której prawdopodobnie dano zadawalniającą, choć nie głośną odpowiedź, bo kroki wciąż się zbliżały, a po krótkiej chwili do chaty wszedł Infadoos w towarzystwie kilku poważnie wyglądających wodzów.
— Biali mężowie — rzekł — przychodzę, jakom powiedział. Ignosi, prawy królu Kukuanasów, przyprowadziłem tych ludzi — tu wskazał na przybyłych z sobą mężów — którzy są wielkimi pośród nas; każdy z nich ma pod swoją władzą trzy tysiące żołnierzy posłusznych jego skinieniu. Powiedziałem już im, com sam widział i słyszał, ale ty im pokaż jeszcze, o Ignosi, święty znak węża na twojem ciele i opowiedz twoją