Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/181

Ta strona została przepisana.

czy w ucisku. Pomiędzy zamordowanymi dzisiejszej nocy znajduje się brat mój rodzony; ale to, czego od nas żądasz, jest rzeczą bardzo ważną, a temu, cośmy słyszeli, trudno wierzyć. Gdzie dla nas pewność, że nie podniesiemy włóczni w imię oszusta? Ważna to więc jest rzecz, powtarzam, i trudno przewidzieć, jak się skończyć może. Bądź jednak pewien, że rzeki krwi popłyną, zanim, co zamierzacie, dokonanem zostanie. Wielu trwać będzie przy królu, bo ludzie chętniej składają ofiary słońcu, które świeci, niż temu, które dopiero wschodzi. Wielką jest moc ludzi białych, którzy skrzydłem swojej opieki osłonili Ignosiego; niech oni nam dowiodą znakiem jakim, że prawym jest królem, znakiem takim, który wszyscy zobaczą. A wówczas wszyscy pójdą z nami, bo będą wiedzieli, że moc ludzi białych jest po naszej stronie.
— Macie już znak węża — odpowiedziałem.
— To nie dosyć. Wąż ten może być podrobiony. Trzeba nam znaku. Bez znaku nie uczynimy kroku.
Wszyscy energicznie potwierdzili te słowa. Zakłopotany wytłomaczyłem sir Henrykowi i kapitanowi o co chodziło.
— Znalazłem już — zawołał Good rozradowany — niechaj nam pozwolą tylko chwilę się zastanowić.