Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/186

Ta strona została przepisana.

— Nie mamy zamiaru zwodzić ich, kochany Umbopo.... przepraszam, Ignosi — odpowiedziałem.
— Niepojęta rzecz — rzekł, namyślając się. — Gdybym wam nie wierzył, myślałbym, że kłamiecie. Jeżeli wyjdziemy z tego cało, wynagrodzę wam za wszystko.
— Ignosi — odezwał się sir Henryk — przyrzecz mi jedną rzecz.
— Przyrzekam ci ją, przyjacielu Inkubo, nie pytając czego żądasz — odpowiedział olbrzym z uśmiechem.
— Chciałbym, żebyś mi dał słowo, że skoro zostaniesz królem tego ludu, zmienisz taniec wiedźm, którego byliśmy świadkami zeszłej nocy i nie każesz zabijać ludzi bez sądu.
Ignosi zamyślił się przez chwilę, a potem odpowiedział:
— Zwyczaje czarnych ludzi niepodobne są do zwyczajów ludzi białych, przyjacielu Inkubo, bo i my nie cenimy życia tak bardzo. Ale przyrzekam ci, że o ile władzy mi na to starczy, polowania wiedźm więcej w tym kraju nie będzie, ani śmierci bez sprawiedliwego wyroku.
— Zawarliśmy więc umowę — wyrzekł sir Henryk — a teraz chodźmy spocząć trochę.
Zmęczeni usnęliśmy wkrótce i spaliśmy do późnego rana. Około jedenastej zbudził nas do-