Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/187

Ta strona została przepisana.

piero Ignosi. Wstaliśmy, a ubrawszy się i umywszy, zjedliśmy sute śniadanie, w przewidywaniu, że nieprędko znowu będziemy mogli zasiąść do podobnej uczty. Poczem wyszliśmy z chaty, aby popatrzeć na słońce, które ku wielkiemu naszemu strapieniu zupełnie zdrowy miało wygląd, bez śladu jakiegokolwiek zaćmienia.
— Aby nas tylko nie zawiodło — wyrzekł sir Henryk z powątpiewaniem. — Fałszywym prorokom nie zawsze dobrze się wiedzie.
— Jeżeli zawiedzie, to wszystko dla nas skończone — odpowiedziałem smutnie — bo mógłbym się założyć, że którykolwiek z tych wodzów opowie królowi całą historyę, a wówczas zobaczymy wcale innego rodzaju zaćmienie.
Powróciwszy do chaty, ubraliśmy się, kładąc pod odzienie przysłane nam przez króla koszulki. Zaledwie dopełniliśmy tej czynności, kiedy przybył poseł od króla Twali, zapraszając nas na “doroczny taniec dziewcząt“, mający się rozpocząć niezwłocznie.
Zabrawszy z sobą broń i amunicyą, by mieć je pod ręką w razie, gdyby według przewidywań Infadoosa uciekać przyszło, poszliśmy śmiało, choć trwogę kryliśmy w duszy.
Wielki plac przed kraalem królewskim zupełnie odmienny przedstawiał teraz widok. Zamiast wojowników, w milczące ściśniętych szere-