Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/191

Ta strona została przepisana.

czuwając strasznego losu, jaki jej gotowano, stała o jakie dwadzieścia yardów, nerwowo obrywając płatki kwiatów, zdobiących jej wiązankę.
— Dla czegóż to, królu! — zawołałem, z trudem powściągając oburzenie swoje — dziewczyna tańczyła dobrze i podobała wam się; piękną jest przytem, dla czegóż chcesz ją śmiercią ukarać?
Twala odpowiedział ze śmiechem.
— Taki już u nas zwyczaj; należy się to tym głazom, które tam siedzą — dodał wskazując palcem trzy w dali sterczące skały. — Gdybym najpiękniejszej dziewczyny nie kazał dziś zabić, nieszczęście spadłoby na mnie i na cały mój dom. Przepowiednia bowiem mówi: “Jeśli król w dniu tańca dziewcząt nie każe zabić najpiękniejszej na ofiarę tym, które siedzą w górach na straży, zginie on i dom jego.” A słuchajcie, biali ludnie, mój brat, który panował przedemną, nie uczynił raz ofiary, ulitowawszy się łzom kobiety i zginął, on i dom jego, a ja rządzę na jego miejscu. Musi więc umrzeć. Przyprowadźcie ją — wyrzekł, zwracając się do straży. — Skragga, przygotuj włócznię.
Dwóch ludzi wystąpiło z pośród zebranych, by spełnić rozkaz. Dziewczyna, która dopiero teraz zrozumiała całą grozę położenia swego, z krzykiem rzuciła się do ucieczki; ale silne ręce