Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/213

Ta strona została przepisana.

ły dla nas zaduże, a Good w dodatku uparł się i spodni zdjąć nie chciał. Małego wzrostu, krępy ze szkiełkiem w jednem oku, z twarzą do połowy ogoloną, w koszulce metalowej, zapiętej w spodnie z wytartego aksamitu, wyglądał dosyć pociesznie. Co do mnie koszulkę wdziałem na ubranie, a spodnie zrzuciłem, ażeby nie przeszkadzały mi w razie ucieczki, na nogi zaś włożyłem veldtschoony. Stroju mego dopełniłem włócznią, tarczą, której nie wiedziałem jak używać, parą tollas, rewolwerem i wielkiem piórem, które zatknąłem w mój myśliwski kapelusz, aby sobie nadać pozór bardziej wojowniczy. Każdy z nas oprócz tego miał jeszcze strzelbę, ale ponieważ nabojów pozostawało nam już niewiele, postanowiliśmy nie strzelać, a strzelby kazaliśmy nieść za sobą.
Zjadłszy pośpiesznie trochę śniadania, podążyliśmy, by naocznie obejrzeć położenie. W jednym punkcie płaskowzgórza wznosił się niewielki stos kamieni, za którym założyliśmy główną naszą kwaterę. Zastaliśmy tam już Infadoosa w otoczeniu jego żołnierzy. Z pułkiem tym zawarliśmy już dawniej znajomość na samym wstępie do Loo. Liczył on trzy tysiące pięćset głów i postawiony był tu w odwodzie. Żołnierze podzieleni na oddziały leżeli ukryci w trawie, obserwując ruchy wojsk królewskich, wychodzą-