Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/214

Ta strona została przepisana.

cych z miasta kolumnami, które zdawały się nie mieć końca.
Po za bramami miasta kolumny szykowały się w oddziały i jedna część ich skierowała na prawo, druga na lewo, a trzecia maszerowała wprost na nas.
— Aha — zawołał Infadoos — uderzą więc na nas z trzech stron.
Wiadomość ta zatrwożyła nas. Zmuszeni bronić się w kilku miejscach na tak rozległej przestrzeni, jaką zajmowała płaszczyzna wzgórza, osłabialiśmy siły nasze, których nigdzie skoncentrować nie było można. Nieprzyjaciel liczył widocznie na tę niedogodność naszego położenia.