Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/220

Ta strona została przepisana.

źródle nie wystarczy na zaspokojenie potrzeb tyla udzi, a z każdą chwilą zmniejsza się gwałtownie. Zanim noc zapadnie, nie pozostanie nam jej ani kropli. Słuchaj Makumazahu, ty który jesteś mądry i widziałeś zapewne niejedną wojnę w kraju, z którego przychodzisz — jeśli wojny bywają na gwiazdach — ty nam poradź, co robie. Twala przyprowadził świeżych wojowników na miejsce tych którzy zginęli. Ale Twala odebrał, nauczkę, sokół spadł na czaplę przygotowaną, która dziobem swoim przeszyła pierś jego: teraz on już na nas nie uderzy. I my jesteśmy zranieni, siądzie więc i będzie czekał, aż pomrzemy, jak wąż obwinie się naokoło nas.
— Rozumiem — odpowiedziałem.
— Widzisz, Makumazahu, wody już nie mamy, żywności pozostało nam już bardzo mało, musimy więc albo umierać z głodu, jak lew w jaskini, albo uciekać na północ, albo — tu podniósł się, palcem ukazując liczne szeregi nieprzyjaciela — rzucić się do gardła Twali. Wielki wojownik Inkubu który walczył dziś jak wół rzucający się w siatce, siejąc postrach wśród żołnierzy Twali, Inkubu mówi, żeby uderzyć, ale Słoń zawsze jest gotowy do ataku. Niechaj więc powie, co myśli Makumazahu, lis przebiegły, który wiele widział i nieprzyjaclela lubi kąsać z tyłu. Ostatnie słowo należy z prawa do Ignosiego, bo to rzecz