Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/235

Ta strona została przepisana.

poddanie się. Niezwłocznie więc Ignosi, naradziwszy się z nami, wysłał posłów do każdej z bram miasta, używając broniących się do poddania i obiecując królewskiem słowem zupełne przebaczenie każdemu, kto złoży broń. Rozporządzenie to przyniosło natychmiastowe rezultaty. Wśród okrzyków ogólnej radości spuszczono most zwodzony i brama rozwarła się szeroko.
Zabezpieczywszy się przeciwko zdradzie, weszliśmy do miasta. Wzdłuż głównej drogi stali smutni wojownicy ze spuszczonemi głowami, ze złożonym u nóg orężem, witając przechodzącego Ignosiego królewskim okrzykiem. Myśmy szli do kraalu Twali. Olbrzymi plac, na którym przed dwoma dniami odbywał się przegląd wojska i polowanie wiedźm, stał teraz pustką głuchą, a przed królewskiem domostwem leżało ciało Twali pod strażą nieodstępnej Gagooli.
Jak w życiu tak i przy śmierci ona jedna pozostała mu wierną. Ten, przed którego spojrzeniem drżeli wszyscy, na którego skinienie tysiące ludzi szło posłusznych, teraz tu leżał opuszczony i bez życia, pod opieką starej wiedźmy. Dzika twarz jego, bólem konania wykrzywiona, i w śmierci pozostała groźną. Ze strasznej rany, zadanej w szyję, sączyła się krew czarna i zastygła. Bolesny to był widok! pomimo okrucieństwa i niegodziwości tego człowieka, coś jak uczucie ża-