Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/239

Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XV.

Good wyczerpany, utratą krwi osłabiony, przeniesiony został do domu Twali, dokąd sir Henryk i ja udaliśmy się za nim. Obaj mało co lepiej czuliśmy się od niego. Sir Henryk lekko wprawdzie, ale także był ranny, mnie głowa bolała szalenie od owego uderzenia, które w rannej potyczce powaliło mię bezprzytomnego na ziemię, a i stara rana zdobyta na polowaniu na lwy, otworzyła się teraz wskutek zmęczenia. Niewesołą więc przedstawialiśmy trójkę; jedyną naszą pociechą w owej chwili była myśl, że jednak los nasz był o wiele lepszy od losu tych, których niepogrzebane ciała walały się teraz na pobojowisku. Przy pomocy pięknej Falaty, która od chwili uratowania jej od śmierci uczyniła się naszą sługą, zdołaliśmy zdjąć z siebie żelazne koszulki; wtedy dopiero przekonaliśmy się, jak wiele im zawdzięczamy. Całe ciało mieliśmy strasznie potłuczone, bo chociaż oręż nie mógł przedziurawić stali, siła każdego uderzenia odznaczyła się sińcem potężnym. Falata przyniosła nam jakichś liści zielonych utartych, który wydawały aromatyczny zapach, a przyłożone na miejsca stłuczone, przynosiły wielką ulgę. Najwięcej