Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/242

Ta strona została przepisana.

czenia uległości. Śmierć Twali położyła koniec rozruchom, tembardziej, że i syn jego Skragga nie żył także.
Na moją uwagę, że Ignosi przez krew dobił się tronu, stary wódz odpowiedział wzruszając ramionami:
— Tak, ale nasi wojownicy bez tego żyć nie mogą. Teraz na czas jakiś będzie spokojnie.
Tego rana odwiedził nas jeszcze na krótko sam Ignosi, na którego czole błyszczał teraz dyament królewski. Patrząc na jego wspaniałą postać, przybraną w oznaki monarszej godności, na ten tłum nadskakujących dworaków, przypomniałem sobie mimowoli biednego Zulusa, który trzy miesiące temu prosił nas w Durban o przyjęcie do służby.
— Cześć ci, o królu — wyrzekłem powstając.
— Tak, Makumazahu — prędko odpowiedział — król, dzięki waszym dzielnym prawicom.
Mówił nam, że wszystko szło jak najlepiej; a za dwa tygodnie zamierzał urządzić wielką uroczystość, ażeby pokazać się całemu ludowi.
Zapytałem go, jak zamyślał postąpić z Gagoolą.
— Ach! to zły duch tej ziemi — zawołał — ją i wszystkie czarownice każę stracić. Żyje już