mojej odzieży, za atrament używając krwi własnej. Jeżeliby to pismo znalazł mój niewolnik i odniósł do Delagoa, niech mój przyjaciel (nazwisko nieczytelne) przedstawi rzecz królowi, i skłoni go do wysłania wojska, które jeśli zdoła przebyć pustynię i góry i pokonać dzielnych Kukuanasów i ich czary dyabelskie, uczyni go najbogatszym monarchą od czasów Salomona. Własnemi oczami oglądałem niezliczoną ilość dyamentów, nagromadzonych w skarbcu Salomona za Przybytkiem Śmierci, ale przez zdradę czarownicy Gagooli, zaledwie życie ztamtąd unieść zdołałem. Kto tu przyjść się zdecyduje, niech się kieruje według mapy, wdzierając się po lewem wzgórzu Piersi Saby, na którego północnym stoku znajdzie wielki gościniec, wykuty przez Salomona. O trzy dni drogi od tego miejsca leży stolica króla Kukuanasów. Niech zabiją Gagoolę. Bądźcie zdrowi! Módlcie się za moją duszę.
Kiedy skończyłem powyższe czytanie i pokazałem kopię mapy, nakreślonej ręką starego Dona, zapanowało milczenie, którego długą chwilę nikt nie przerywał.
— No — odezwał się wreszcie kapitan — dwa razy objechałem świat naokoło, zawijając do każdego prawie portu, ale jak żyję, nie spotkałem się z podobną bajką.