Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/254

Ta strona została przepisana.

— A zatem nie widzieliście nigdy kopalni dyamentów. Patrzcie — rzekłem, ukazując im kapki stwardniałej niebieskawej gliny porozrzucanej pomiędzy trawą i krzewami, rosnącemi na krawędzi jamy, — a tu oto — dodałem, spostrzegając szeregi płaskich płyt kamiennych, ułożonych pochyło nad łożyskiem kanału wyżłobionego w skale przed wiekami — mamy zapewne stoły używane niegdyś do płukania kamieni.
U krawędzi tej wielkiej jamy, oznaczonej także na mapie Portugalczyka, gościniec rozpadał się na dwie odnogi otaczające ją wkoło. W wielu miejscach odnogi te były budowane w całości z olbrzymich kamieni, zapewne w celu wzmocnienia brzegów jamy. Gnani ciekawością puściliśmy się naokoło, ażeby obejrzeć zblizka trzy olbrzymie jakieś figury, które widać było po przeciwnej stronie wydrążenia. Były to, jak domyśliliśmy się natychmiast, owe „Trzy milczące” tak czczone u Kukuanasów kolosy.
Na olbrzymich podstawach z ciemnego granitu, okryte dziwnemi rzeźbami, a dwadzieścia kroków oddalone jedna od drugiej, a twarzami zwrócone w stronę Loo, siedziały trzy olbrzymie postacie — dwie męzkie i jedna kobieca, mogąca mieć przeszło dwadzieścia stóp wysokości od podstawy do wierzchołka głowy.
Kolos kobiety przedstawiał piękną, zupełnie