Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/264

Ta strona została przepisana.

ciemną jego skórę szklistą cienką warstwą mułu, co mu nadawało bardziej jeszcze przerażający wygląd. Trup Twali przekształcał się w stalaktyt.
Jeden rzut oka na siedzące do okoła stołu postacie potwierdził to przypuszczenie. Wszystko to byli ludzie, a raczej trupy ludzkie zamienione w stalaktyty — śmiertelne szczątki królów kukuanańskich od niepamiętnych czasów tym prostym zupełnie sposobem od zepsucia zabezpieczone. Skamieniali, zlodowacieli szerokiem kołem otaczali ten stół, u którego gospodarzyła Śmierć sama; poprzez grubą warstwę okrywającego ich kamiennego całunu, zaledwie można było rozpoznać ich rysy. Zwyczaj takiego grzebania królów musiał sięgać bardzo odległych czasów, choćby tylko wnosić przyszło z liczby otaczających stół nieboszczyków. Siedziało ich tu dwudziestu siedmiu, a ostatnim w tym kole był ojciec Ignosiego; zapewne jednak nie wszyscy królowie się tu znajdowali, wielu mogło nie wrócić z pola bitwy. Jednakowoż, siedzący na końcu stołu kolos Śmierci, musiał być o wiele starszym od nich wszystkich i nie omylę się zapewne, jeżeli pomysł jego i wykonanie przypiszę tym samym rękom, które stworzyły owe trzy u wejścia stojące olbrzymy. Wykuty był z jednego stalaktytu, a jako dzieło sztuki uderzył doskonałością