Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/267

Ta strona została przepisana.

się o ściany jaskini. Wyjąłem zapałkę, których pozostało mi jeszcze kilka w pudełku, i zapaliwszy knot zacząłem szukać drzwi, ale przed sobą widziałem tylko jednolitą ścianę kamienną. Gagoola śmiała się. — Tędy droga, — mówiła szyderczo.
— Żartujesz sobie z nas — odparłem surowo.
— Nie, ja nie żartuję. Patrz — i wskazała na ścianę.
W tejże chwili ujrzałem ścianę powoli wznoszącą się w górę i znikającą w przygotowanem dla niej wydrążeniu. Cały ten odłam granitu, wielkości dużych drzwi miał dziesięć blizko stóp wysokości, a pięć co najmniej grubości. Ważyć musiał od czterdziestu do sześćdziesięciu tysięcy funtów i poruszany był widocznie za pomocą jakiegoś bardzo prostego przyrządu, może takiego samego jak ten, na którym polega dziś otwieranie i zamykanie naszych okien. Żaden z nas jednakże nie dostrzegł, kiedy ten przyrząd został w ruch wprawiony; Gagoola dobrze się przeciwko temu ubezpieczyła, ale ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że dźwignia musiała być nadzwyczaj prostej budowy i wystarczyło lekkiego naciśnięcia w jakiem ukrytem miejscu, ażeby podnieść całą masę kamieni. Bardzo powoli wznosił się w górę, aż nareszcie znikł zupełnie i ciemna głębia ukazała się za nim.