Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/273

Ta strona została przepisana.

kamienne skrzynie, dwie zamknięte, a jedna otwarta.
Zanim wytłómaczyłem to sir Henrykowi, zapytałem jej, zkąd ona o tem wszystkiem wiedziała, jeżeli nikt tu nie wchodził od czasu bytności białego człowieka.
— Ach Makumazahu, który czuwasz w nocy — odpowiedziała szyderczo — ty, który żyjesz na gwiazdach, nie wiesz, że niektórzy mają oczy widzące przez skałę?
— Tu jest nisza — zawołał sir Henryk. — Wielki Boże! patrzajcie! Przybliżyliśmy się do niego. Stał w zagłębieniu wyciętem w skale w kształcie okna. Pod ścianą znajdowały się trzy kamienne skrzynie, wielkości czterech stóp kwadratowych. Dwie były zamknięte kamiennemi wiekami, a z trzeciej wieko było zdjęte i stało oparte na skrzyni.
— Patrzcie! — powtórzył zniżonym głosem podnosząc lampkę nad skrzynią. Spojrzeliśmy, ale przez chwilę nie mogliśmy nic rozróżnić oślepieni srebrzystą jasnością, bijącą z jej wnętrza. W skrzyni, wypełniając ją do trzech czwartych, leżały znacznej wielkości nieszlifowane kamienie. Podniosłem jeden. Tak, nie p dlegało żadnej wątpliwości — były to dyamenty.
W piersi zabrakło mi prawie oddechu i upuściłem kamień.