Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/297

Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ XIX.
Pożegnanie.

W dziesięć dni po owym pamiętnym ranku znajdowaliśmy się w Loo, zapomniawszy prawie o strasznej naszej przygodzie. Czterdzieści ośm godzin odpoczynku wróciło nam siły. Zeszliśmy do jamy, by odszukać dziurę, którą wydostaliśmy się na świat. Naturalnie poszukiwania nasze okazały się bezskutecznemi. Naprzód spadł deszcz i zatarł nasze ślady, a potem na bokach jamy znaleźliśmy tyle nor, wydrążonych przez mrówkojady i inne stworzenia, że trudno było odszukać tej, której winniśmy byli nasze ocalenie. W wilią naszego powrotu do Loo, odwiedziliśmy stalaktytowaną pieczarę i pociągnięci dziwnem uczuciem zajrzeliśmy do Przybytku Śmierci. Tam, przesunąwszy się pod włócznią Białej Śmierci, stanęliśmy pod kamienną ścianą, która niedawno stanowiła dla nas zaporę od świata, a teraz odgradzała od niego skarb drogocenny. Pod nią grób znalazła stara tajemnicza wiedźma i pięknej Falaty śmiertelne szczątki spoczęły za nią. Próżnośmy szukali śladu istnienia drzwi i próbowali zbadać tajemnicę otwierania ich. Cudowny to musiał być me-