Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Goodowi wiązankę lilij oświadczyła, że chciałaby go prosić o jedną łaskę.
— Mów dziewczę — odrzekł kapitan.
— Niech mój pan pokaże słudze swojej piękne swoje białe nogi, żeby mogła spojrzeć na nie, zapamiętać je na całe życie i dzieciom swoim opowiadać o nich. Sługa jego przyszła tu o cztery dni drogi, ażeby mogła je oglądać, bo sława ich szeroko rozeszła się po całym kraju.
— Niech mię powieszą, jeżeli to zrobię! — wykrzyknął Good.
— Ależ mój drogi — odezwał się sir Henryk — nie możesz przecie odmówić damie.
— Nie chcę — upierał się Good. — to nie przyzwoicie.
Musiał jednak, w końcu założyć spodnie po kolana i w tym stroju wyjść z miasta, wpośród ogółnych objawów uwielbienia.
Infadoos powiedział nam w drodze, że na północ od gościńca Salomona prowadziło inne; przejście przez góry. Dwa lata temu partya kukuanańskich myśliwych, wdarłszy się na wierzchołek wcale dostępnego szczytu, dzielącego kraj ich od pustyni, zapędziła się w głąb tej ostatniej za strusiem, którego piórami ubierają głowy wojownicy. Zapał myśliwski zagnał ich daleko od gór i pragnienie zaczęło im już bardzo dokuczać. Ale w oddaleniu widzieli cienie drzew na widno-