Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/61

Ta strona została przepisana.

yardów od nas, padł jak długi przed słoniem.
Z piersi wydarł nam się okrzyk zgrozy. Jak szaleni rzuciliśmy się na ratunek. W tejże jednak chwili Zulus Khira, który widział pana swego upadającego, dzielnie natarł na słonia zagłębiając mu w trąbę ostrze assagai.
Z rykiem wściekłości zwierz rzucił się na biednego chłopca i powalił go na ziemię, a następując olbrzymią nogą na ciało, trąbą schwycił wpół i przedarł na dwoje.
My biegliśmy, drętwiejąc z przerażenia i dając strzał za strzałem, aż słoń upadł na zwłoki biednego Zulusa.
Tymczasem Good podniósł się także i stał nad ciałem dzielnego człowieka, łamiąc ręce w rozpaczy. Wszystkich nas dławił żal srogi, a Umbopa patrząc na martwe cielsko słonia i na poszarpane szczątki biednego Khiry, wyrzekł ponuro:
— Ha, umarł, ale zginął jak mąż.