go jednak na razie przypomnieć sobie nie mogłem.
Drugi podróżny stał i rozmawiał z sir Henrykiem Curtis, bo tak się pierwszy nazywał, a wyglądał zupełnie odmiennie: był niski, krępy, ciemnej cery i włosów. Pomyślałem sobie, że
musi być oficerem marynarki, bo tych ludzi zawsze i wszędzie rozpoznać łatwo. W ciągu długiego mego życia spotkałem się z niejednym z nich na wycieczkach myśliwskich, a każdy był
poczciwy, miły, odważny aż do zuchwalstwa, chociaż trochę niedelikatny w języku.
Przekonałem się wkrótce, że przypuszczenia moje nie były mylne; mój drugi podróżny był rzeczywiście dymisyonowanym oficerem marynarki i nazywał się Good — kapitan John Good —
wygolony, wyświeżony, ze szkiełkiem w prawem oku.
To szkiełko wyglądało tam, jak wrośnięte, bo nie miało sznureczka, a wyjmował je tylko wtedy, kiedy potrzebował wytrzeć. Z początku myślałem, że sypia z niem, ale później przekonałem się, że się myliłem. Kładąc się do łóżka, chował szkiełko do kieszeni razem z fałszywemi zębami, których miał dwa piękne, zazdrość wzbudzające garnitury.
Wkrótce po wypłynięciu na morze zapadł wieczór i przyniósł nam niepogodę. Chłodny wiatr powiał od lądu, mgła zmusiła nas do opu-
Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/9
Ta strona została skorygowana.