Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 037.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ne kwiatowymi i warzywnymi ogródkami. Zatrzymała się na grządce kapusty, aby odpocząć trochę.
— Co tu stworzeń na świecie, których nie znałam dotąd! — mówiła sobie — i jaki ten świat niezmierzony! A jaki piękny! Nie trzeba tylko siedzieć wciąż na jednem miejscu, kto chce go poznać.
— Jak tu zielono! — dodała wesoło, rozglądając się po główkach kapusty.
— Wiem o tem — odpowiedziała gąsienica, siedząca na młodej główce. — Mój liść jest tu największy, zasłania pół świata, ale mnie to nic nie szkodzi.
— Ko, ko, ko! zagdakały kury, zbliżając się do grzędy i obchodząc ją wkoło. Kogut szedł na czele, a wzrok miał doskonały, z daleka ujrzał grubą gąsienicę na pomarszczonym liściu i dziobnął ją zaraz tak mocno, że upadła na ziemię i wiła się z bólu. Kogut spojrzał na nią naprzód jednem okiem, następnie drugiem, gdyż nie wiedział, co to ma znaczyć i co może wyniknąć z takiego kręcenia.
— To mimowolne — pomyślał nakoniec i podniósł głowę, aby ją dziobnąć raz drugi. Przestraszona ropucha poskoczyła biedaczce na pomoc i znalazła się nagle przed dziobem koguta.
— A to co? — rzekł ptak zdziwiony. — Cóż za potwór. Nędzne stworzenie ma widać obrońców!
I odwrócił się pogardliwie.
— Nie ma się o co dobijać — dodał jeszcze odchodząc. — Zielony jakiś okruch, — a kręci się, — jeszczeby mię w gardle drapało.
Tak mądre zdanie przekonało od razu wszystkie kury i żadna nie spojrzała nawet na gąsienicę, oddalając się w stronę przeciwną.