Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 221.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gąsiareczką, która wyrosła na śliczną dziewczynę o jasnych oczach, a przytem została cichą, skromną i pracowitą.
Jak się to wszystko stało? — Długa byłaby historya, wolę wam opowiedzieć, co nastąpiło potem, bo to ciekawsze. Otóż posłuchajcie:
Szczęśliwe dni płynęły teraz w starym zamku: pani się zajmowała gospodarstwem, służbą, pan — wioską; wszyscy czuli się zadowoleni, błogosławieństwo Boże zamieszkało wśród dobrych ludzi. W komnatach starych znów było wesoło, lecz nikt nie słyszał tu pijanych krzyków, śmiechu głupiego, chociaż się bawiono, śmiano się często. W ogrodzie zakwitły drzewa owocowe i śliczne kwiaty, jaskółki zagnieździły się znowu pod dachem, bociany klekotały na topoli.
A w zimie pani przędła w wielkiej sali z dziewczętami wiejskiemi, pan liczył, rachował, układał plany. W niedzielę wszyscy zbierali się razem na czytania pobożne i modlitwy. Zacnego pana szanowali i sąsiedzi, a on spełniał sumiennie Boże przykazanie: kochaj bliźniego, jak siebie samego.
Został nakoniec sędzią w okolicy i było mu to przyjemnem i drogiem, jako dowód uznania i szacunku. Dzieci chowały się także szczęśliwie, bo rozumie się, że nowi dziedzice mieli dzieci. Ojciec dbał bardzo o ich wykształcenie, ale nie wszystkie miały równie dobre głowy.
Tak się zdarza na świecie.
Przy moście młoda wierzba rozrosła się pięknie i zdrowo. Starzy i młodzi znali dobrze jej początek i szanowali tę żywą pamiątkę ci nawet w rodzinie, którzy mieli mniej dobre głowy. Tak już ich wychowano.
— To nasz herb — mówili młodzi.