Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I opowiedziała znaną nam historyę kramarza, gąsiareczki, starego zamczyska i początku wiekowej wierzby.
— Czyż nie ładne podanie? — rzekła wreszcie. — Bardzo nawet prawdopodobne. Zacny sędzia nie chciał szlachectwa, mówiąc, że ono mu nie przystoi. Mieli oni przysłowie: „wszystko na swojem miejscu“ i do tego się stosowali. Za pieniądze nabywa się majątek, lecz nie przeszłość. Nasz pradziadek był podobno ich rodzonym synem, — otrzymał tytuł barona, gdyż był człowiekiem wielkich zasług i nauki, cenionym i lubionym przez samego księcia. Jego też uważamy za praojca rodu, co do mnie jednak dziwnie lubię tamtę bajeczną parę, po której została ta wierzba. Chciałabym razem z nimi mieszkać w starym zamku, prząść kądziel w długie wieczory zimowe lub słuchać, jak pan sędzia czyta Pismo Święte.
— Byli to dobrzy i rozsądni ludzie — rzekł nauczyciel — wszystko o tem mówi, co pozostało po nich. Miał słuszność pan sędzia, że nie chciał szlachectwa, jak cudzej szaty, kiedy jego własna najzupełniej mu wystarczała. A nie była mniej wartą. Jak cenimy chlubne po przodkach pamiątki, które nam przypominają zarazem obowiązki nasze względem kraju i współbraci, tak szanować możemy herby i nazwiska praojców naszych, bo one nam mówią, jak oni swoją powinność pełnili i zachęcają, by wytrwać na czele, prowadząc innych naprzód, do wszystkiego, co dobre i szlachetne.
— I tak pojęte szlachectwo trwa wiecznie, ale je często ludzie pojmują inaczej, — jak próżność, błyskotkę, strój maskaradowy, w który się ubierają, aby błyszczeć, nie wiedząc nic o obowiązkach, nie rozumiejąc, że ten jest szlachcicem, kto szlachetnie myśli, kto szlachetnie czuje, kto własnym czynem na to zasługuje imię.