Strona:PL Hans Christian Andersen-Tylko grajek tom II 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

śnym głosem wybąkła: — Jezu Chryste! zlituj się nad nami! — Łucya nie mogła się wcale napatrzyć Naomi, o której Krystyan tyle jej opowiedział.
Blizko godzina minęła, a Piotr Wik ciągle jeszcze nie wracał: pewnie trudno musiało być o powóz. Na ulicy wszystko już zdawało się spokojnem, a tu jeszcze czekano napróżno. Każdy turkot pojazdu zapowiadał im powrót zacnego kapitana, lecz wszystkie pojazdy przejeżdżały mimo. Nadaremnie też rozpoczynały nową rozmowę; jakoś nie szło, bo wszyscy mieli oczy niespokojnie wlepione we drzwi od sieni, któremi Piotr Wik miał wrócić, a nie wracał. Naomi czuła się nieswoją w małym ciasnym pokoju, pomiędzy obcemi ludźmi.
Stróż nocny zagrzechotał jedenastą, a oni jeszcze siedzieli samotnie.
— O Boże! westchnęła Łucya — aby go tylko nie zabili! alboż to trudno w takim zgiełku niewinnemu oberwać za winnego!
— Toć oni strzelają tylko prochem! — zawołała Naomi. — Zresztą ja się już nie boję i rada pójdę do domu, aby mnie tylko Krystyan odprowadził.