Strona:PL Hans Christian Andersen-Tylko grajek tom I 011.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pletną musztrę: najprzód wszystkie razem klekotały dziobami, tak, iż własnego słowa nie można było dosłyszeć; — rozmawiały zapewne o podróży. Po ukończonéj naradzie, raptem największa gromada rzuciła się na kilka pojedynczych, które zakłóła dziobami; — więcej jak pół tuzina legło ich na placu: sąto podobno słabowite i chore, którym sił na daleką drogę nie starczyłoby. Potém cała chmara wzleciała do góry tak dziwnemi obrotami, jak gdyby grajcarek w korku. Niechże nas Bóg zachowa! Jak poszły wysoko, to zdawały się rojem komarów, aż w końcu znikły zupełnie. Żółtka w ich jajach są czerwone jak krew; zaraz widać, że je zniosły słoneczne ptaki, i że w środku leżą młode z gorących krajów południowych.
— Czy i mnie bocian przyniósł z gorącego kraju? — zapytał nagle chłopczyk, który ciągle twarz przyciskał do szyby, lecz jednak uważnie słuchał każdego słowa.
— Ciebie wyłowił ze stawu młyńskiego, — odpowiedział ojciec, — przecież wiesz, że małe dzieci przynoszą ze stawu.
— Ale, — odezwał się chłopczyna, — toć te dzieci nie mają sukien, więc zkądże bocian może wiedzieć, czyto chłopcy, czy dziewczęta?