Strona:PL Hans Christian Andersen-Tylko grajek tom I 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W samo południe zaszli do Swendborga. Z jakiem zachwyceniem poglądał na Thorseng, na zatokę i na całe miasto! miał ochotę kłaniać się wszystkim domom, boć to starzy byli jego znajomi! Poszli ulicą Młynarską, spojrzał zdaleka na dom ojca chrzestnego, — okienice były otwarte, drzwi zamknięte. Potem zeszli do mostu nad portem.
— Otóż i Łucya! — rzekła matka wskazując na okręt.
— Otóż i wujo! — rzekła Łucya. Podwoili kroku.
W kwiecistej kurcie perkalowej stanął przed niemi niski, gruby człowiek, z czerwoną, jowialną twarzą. Był to wujo Piotr Wik.
— Nie może być! to wy! — zawołał, — a to zapisać trzeba w kominie! Elżbietka i mój maleńki okręcik lądowy! Płyniecie od północy z wiatrem południowym! No, proszę na pomost!
— A czy nas uniesie? — zapytała Elżbieta.
— Jeśli uniesie taki ciężar, jak mnie, toć wystarczy na takie pisklęta, jak wy jesteście. Jakżeś ty podrosła, Łucyo! Już nie długo trzeba ci się będzie postarać o męża! Czy może to twój mąż, ten mały chłopczyk, którego przy-