Strona:PL Hans Christian Andersen-Tylko grajek tom I 237.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzwonków, trzaskanie biczów i wesołe okrzyki jadącej zgrai. Piesi po większej części okrążali zdala niebezpieczne miejsce; niewielu tylko śmiało przechodziło środkiem rynku, a śmielsi rzucali wkoło badawczym wzrokiem i szybko skakali przez przecinające się w liniach kulistych i elipsach koleje małych ekwipaży. Między owemi śmiałkami był jakiś pan w dużym płaszczu; był to hrabia, który kilka już sanek ominął szczęśliwie, lecz za zbliżeniem się nowych, w których siedziało dwóch wesoło wykrzykujących majtków z chłopcem, napróżno stawał, żeby im dać przejechać, bo sanki w tej samej chwili skręciły wprost ku niemu, koń parsknął na niego pianą, lecz zarazem biedne zwierze padło na ziemię, a sanki, raptem wstrzymane, poleciały o parę kroków na bok; koń kilka razy dziwnie jakby westchnął, z wyrazem boleści przewrócił oczy i — skonał. Ludzie zbiegli się, a między niemi było także kilku woźniców z batami w ręku.
— Ach! to ten dziwak zdechł! — rzekli — no! już on drugi raz tego nie zrobi.
Dziwak! to imię wywołało w duszy hrabiego ubiegłe jakieś czasy, bo w żywych barwach stanął w pamięci jego stary zamek rodzinny