Ta strona została uwierzytelniona.
Wieczór miał się ku końcowi, i radca Knap wybierał się do domu. Rozkoszując się wspomnieniami o tych czasach, gdy panował król Haus, miasto kaloszy swoich włożył kalosze wróżki i wyszedł na ulicę.
Niezwykła jakaś siła odrazu przeniosła go w czasy króla Hausa, i za pierwszym krokiem uwiązł w kałuży, wszak za tamtych czasów nie było jeszcze ulic brukowanych.
— Fu, jakie błocko! — rzekł Knap. Gdzież znikły chendułki i latarnie?
Już wyszedł księżyc, lecz gęsta mgła nie pozwoliła dojrzeć, co dzieje się w pobliżu dwóch kroków. U zbiegu ulicy, coprawda, przed Madonną paliła się maleńka latarka, lecz światło było tak marne, że radca dostrzegł je dopiero, gdy podszedł zupełnie blisko.