W tejże chwili przeszło kilka [...][1] w strojach starożytnych „zapewne wracają z balu maskowego! — pomyślał radca.
Wtem na końcu ulicy, zabłysły fakle i doszły dźwięki bębnów i fleta. Radca przystanął i cóż zobaczył? Dziwny pochód! Na przedzie szli dobosze, za nimi wojacy przystrojeni w łuki i samostrzały.
Muzykanci i żołnierze towarzyszyli jakiemuś duchownemu.
Zdziwiony radca zapytał: co znaczy ten dziwny pochód, i kim jest ów wielki starzec?
— Biskup Zelandzki! — odpowiedzieli mu.
— Mój Boże! Cóż to się stało biskupowi? — westchnął radca, kiwając głową.
— Nie, to być nie może, aby to był biskup.
Nie oglądając się, szedł Knap wprost na plac.
Wtem zrównał się z rzeką, lecz nie widzi mostu, natomiast na rzece płynie łódka a w niej siedzi dwoje młodych ludzi?
- ↑ Brak części tekstu. Treść (zaznaczoną kolorem szarym) uzupełniono na podstawie kontekstu, jeśli było to możliwe.