dział jego sąsiad, „nie dopuszczają porządnego przewiewu od strony morza!“ i z temi słowy pojechali dalej. Potem przejeżdżała poczta; w najpiękniejszem miejscu wszyscy podróżni spali; pocztylion zaś dął w trąbkę, lecz jedyną jego myślą było, że tak pięknie gra a nikt go nie słucha, i z tem omnibus pocztowy przejechał. Potem zjawiło się dwóch junaków na koniach. Tu młodość i szampan szumi we krwi, pomyślałem; spoglądali też z uśmiechem na ustach na mchem pokryte wzgórze i ciemne zarośla. „Tu chciałbym przyjść z Krzysią młynarza!“ rzekł jeden i zniknęli. Woń kwiatów upajała, wszelki najlżejszy powiew spoczywał w głębokim śnie, morze zdawało się być częścią nieba, które się nad głęboką doliną rozpięło. Teraz przejeżdżał wóz, sześcioro ludzi na nim siedziało, czterech spało, piąty myślał o swem nowem letniem ubraniu, w którem mu będzie bardzo do twarzy, szósty wychylił się i zapytał woźnicy, czy jest coś uwagi godnego w tej kupie kamieni? „Nie“, odrzekł człowiek, „ale drzewa są warte podziwu!“ — „Opowiedz mi coś o nich!“ — „O tak, one zasługują na szczególną uwagę! Widzi pan, kiedy zimą śnieg leży tak wysoko, że wszystko wygląda, jak jedna równina, wtedy one są jedynym drogowskazem, którym się można kierować, aby nie wjechać w morze; z tego to powodu
Strona:PL Hans Christian Andersen - Książka z obrazkami bez obrazków.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.