Strona:PL Hans Christian Andersen - Książka z obrazkami bez obrazków.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
Dziewiąty wieczór.


I znowu nadeszły czyste pogodne noce, znowu piękny czas; kilka wieczorów minęło, księżyc stał w pierwszej kwadrze; przyszła mi znowu myśl, by naszkicować obrazek — słuchajcie, co księżyc opowiadał.
„Podążyłem za mewą polarną i za błyszczącym wielorybem, ku wschodnim wybrzeżom Grenlandyi; nagie skały otulone lodem i obłokami mgieł otaczały dolinę, w której wiklina i czarna borówka zakwitły w całej pełni, a biały gwoździk górski rozpościerał słodką woń; światło moje było tam matowe, moja tarcza blada, jak liść lilii wodnej, który oderwany od swej łodygi, tygodnie całe krążył po wodzie. Korona zorzy północnej płonęła, jej pierścień zataczał szeroki krąg, a promienie jej wystrzelały, jak wirujące słupy ognia poprzez całe niebo i mieniły się zielono i czerwono. Mieszkańcy okoliczni zbierali się na tańce i zabawy, nie patrząc już wcale z podziwem na znany im przepych zjawiska. „Pozwólcie duszom umarłych głowami koni morskich grać w piłkę“, myśleli według swojej wiary, i całą duszą oddawali się śpiewom i tańcom. W pośrodku koła stał Grenlandczyk bez futra, z bębenkiem w ręku i rozpoczął śpiew o połowie fok, a chór odpowiadał mu „Iia, eja, a!“, i wyskakiwali