sztukę z zapałem, ale ona nie odwzajemniała jego miłości. Ozwał się dzwonek reżysera; zuchwale i odważnie — tak brzmiały informacye w jego roli — wchodzi bohater, a jakżeż on wyśmiany i wyszydzony miał tak stanąć przed publicznością?! Kiedy sztuka się skończyła, zobaczyłem mężczyznę otulonego w płaszcz, jak się skradał na dół po schodach; był to on, upadły rycerz wieczoru; maszyniści szeptali między sobą, a ja podążyłem za grzesznikiem do jego mieszkania. Powiesić się, to nieładna śmierć, a trucizny niema się zawsze pod ręką. Wiem, że myślał o jednem i drugiem. Widziałem, jak bladą twarz w lustrze oglądał, jak przymykał nawpół oczy, aby widzieć, czy pięknie będzie wyglądał jako trup. Człowiek może być bardzo nieszczęśliwym, a przytem bardzo przesadnym. Myślał o śmierci, o samobójstwie, sądzę, że sam siebie opłakiwał, wylewał gorące łzy, a jak się ktoś dobrze wypłacze, to się już nie zabija. Od tego czasu upłynął cały rok. Znowu było przedstawienie, ale w małym teatrzyku, była to biedna, wędrowna trupa; znowu zobaczyłem tę samą twarz, wymalowane policzki i falisty zarost. Spojrzał znowu ku mnie i uśmiechnął się, a przecież przed minutą został wygwizdany, wygwizdany w nędznym teatrzyku, przez nędzną publiczność! Dziś wieczór jechał
Strona:PL Hans Christian Andersen - Książka z obrazkami bez obrazków.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.