lampki, a jej małe przyjaciółki śpiewały pieśń, którą i ona umiała? Nie wiem! Poruszyła się i potknęła, gliniany dzbanek spadł jej z głowy i na marmurowych, pożłobionych płytach potłukł się w drobne kawałki. Wybuchła płaczem. Piękna córa pałacu cezarów płakała nad nędznym dzbankiem glinianym; bosemi nożętami stała na kamieniach i płakała, nie śmiejąc pociągnąć za sznurek od dzwonka pałacu cezarów.
Więcej jak czternaście dni księżyc nie świecił wcale, wreszcie dzisiaj ujrzałem go znowu, pełny i jasny stał ponad zwolna przesuwającemi się chmurami. Słuchajcie, co księżyc opowiadał: „Z jednego miasta w Fezie towarzyszyłem karawanie; w piaszczystej pustyni, na płaszczyźnie solnych pokładów, która błyszczała w moich promieniach, jak powierzchnia lodu i tylko na małej przestrzeni pokryta była lekkiemi wydmami piasku, zatrzymano się. Najstarszy z karawany, u którego pasa wisiała flaszka z wodą, a na głowie którego leżał worek z niekwaszonym chlebem, nakreślił laską czworobok na piasku i napisał w nim kilka słów z Koranu. Przez to poświęcone miejsce przeciągnęła cała karawana. Młody kupiec, dziecko słońca, widziałem to po jego oczach, po pię-