spogląda ku nim pelikan. Bujne zarośla stratowane ciężkiemi nogami słoni, gromada murzynów wraca z jarmarku, z głębi kraju; kobiety z miedzianymi guzami w czarnych włosach i w barwionych w indigo spódnicach pędzą woły, na których grzbietach śpią ich nagie czarne dzieci. Jakiś murzyn prowadzi na powrozie młodego lwa, którego sobie kupił; zbliżają się do karawany; młody kupiec siedzi nieruchomy i cichy, myśli o swej pięknej żonie, w kraju czarnych śni o swem białem, wonnem kwieciu, tam po drugiej stronie pustyni. Podnosi głowę — !“ — Na księżyc wypełzła chmura, za nią druga i trzecia. Tego wieczoru nie usłyszałem już nic więcej.
„Zobaczyłem,“ mówił księżyc, „małą dziewczynkę płaczącą; płakała nad złośliwością tego świata. Najpiękniejszą lalkę dostała w podarunku, ach co to była za lalka! taka piękna i delikatna, zupełnie do cierpień nie stworzona. Ale bracia dziewczynki zabrali lalkę, wsadzili ją na wysokie drzewo w ogrodzie i uciekli. Mała dziewczynka nie mogła lalki dosięgnąć i pomódz jej i dlatego płakała; lalka musiała pewnie także płakać, wyciągała ręce z zielonych gałęzi i wyglądała tak nieszczęśliwie. Tak, to były cierpienia tego świata,