Strona:PL Heinrich Hoffmann - Zlota roszczka.pdf/41

Ta strona została przepisana.

IX. STRASZNY PRZYPADEK Z PARASOLEM.

Gdy w czasie słoty
Wicher i grzmoty,
Słońce nie świeci,
Deszcz jakby z rynny,
To w domu dzieci
Siedzieć powinny.
Lecz Grześ inaczej
Tę rzecz tłumaczy,
Mamy nie pyta,
Parasol chwyta
I w deszcz po dworze
Zmyka jak może.
A wiatr powiewa,
Aż zgina drzewa,
W parasol dyma,
Grześ mocno trzyma;
Więc go do góry
Niesie pod chmury.
Grześ z parasolem
Leci nad polem;
Już o obłoki
Zbił sobie boki,
Czapka rogata
Nad nim ulata,
Już ich wysoko
Nie dojrzy oko;
Grześ w górze znika,
Niema psotnika.
Nazajutrz rano
Wszędzie szukano;
Trudno rzec śmiało,
Co się z nim stało,
Bo kara Boża,
Tam gdzie swawola,
Niema Grzegorza
Ni parasola! —