Strona:PL Helen Jackson Ramona.pdf/10

Ta strona została przepisana.

chodziła w skromnej czarnej sukni, z różańcem u pasa, z czarnemi łagodnemi oczami patrzącemi w ziemię, z wyrazem na wpół melancholijnym, na wpół pobożnym na twarzy, nie domyśliłby się nigdy tego. Widziano w niej smutną i zadumaną staruszkę, leniwą i uprzejmą, jak zwykle jej rodaczki, ale łagodniejszą i cichszą od nich. Głos jej potwierdzał jeszcze to mylne wrażenie; nigdy nie słyszano jej mówiącej prędko lub głośno; czasem nawet czuć było w jej mowie dziwne wahanie, podobne do jąkania, a raczej do starannej wymowy osób, które się odzwyczaiły od jąkania. Byłoby można sądzić, że nie wiedziała czego chce, co ośmielało drugich; kiedy rzeczywiście senora tak wolno i niepewnie mówiła, dlatego, że doskonale wiedziała czego chce i trudno jej tylko było dobrać słów, któreby dokładnie wyraziły jej myśl i dopomogły jej do osiągnięcia swych celów.
Właśnie z powodu strzyży owiec, miała miejsce pomiędzy nią i głównym owczarzem, Juanem Canito — jak go nazywano, dla odróżnienia od Juana Joze, który zawiadywał bydłem — sprzeczka, mogąca z inną, jak z senorą, doprowadzić do gwałtownego zajścia.
Juan Canito chciał strzydz owce, pomimo choroby senora Filipa i pomimo tego, że jeden z owczarzy, leniwy Luigo, nie powrócił jeszcze ze stadem, które poprowadził do wyższych pastwisk.
Mieli dość owiec na miejscu, żeby rozpocząć — mówił — było ich najmniej tysiąc i nim ukończą z temi, Luigo powróci z resztą. Co do senora Filipa, przecież on, Juan Canito, pilnował strzyży i pakował wełnę w wańtuchy, kiedy senor Filip był jeszcze dzieckiem; mógł więc i teraz to zrobić. Senora nie zdawała sobie sprawy, że czas uchodził i że trudno będzie o ludzi, tembardziej, że senora chciała najmować tylko Indyan. Co innego, gdyby wzięła Meksykanów, tak jak czyniono w innych ranchach, ale ona koniecznie chciała mieć Indyan, a Bóg raczy wiedzieć dlaczego? — dodał po cichu, będąc w złym humorze.
— Nie rozumiałam cię Juanie — przerwała senora, zaledwie słowa nie grzeszące zbytniem uszanowaniem, wyszły z ust Juana. — Mów głośniej, lękam się, że słuch tracę na starość.