Strona:PL Helen Jackson Ramona.pdf/11

Ta strona została przepisana.

Głos jej brzmiał tak słodko i dźwięcznie, a łagodne ciemne źrednice patrzały na Juana z wyrazem, który owce jego byłyby równie zdolne, jak on, zrozumieć. Trudnoby mu też przyszło wytłómaczyć sobie, dlaczego natychmiast i jakby mimowolnie powiedział:
— Bardzo przepraszam, senorę.
— Niemasz za ci przepraszać, Juanie — odpowiedziała spokojnie senora — nie twoja to wina, że jestem głuchą. Od roku już, zdaje mi się, że mniej dobrze słyszę jak dawniej. Co do Indyan, senor Filip powiedział ci przecież, że zamówił już tych samych, których mieliśmy zeszłego roku, pod przewodnictwem Aleksandra z Temekuli. Oni zaczekają na nas. Senor Filip poszle po nich, kiedy będziemy gotowi, gdyż jest zdania, że oni najlepiej strzygą w całej okolicy. Za parę tygodni będzie zdrów, więc biedne owce muszą jeszcze trochę dłużej dźwigać swoją wełnę. Jak ci się zdaje, Juanie, czy dobrze wyglądają? czy wydajność będzie dobra? Generał Moreno mówił zawsze, że nikt nie umie tak jak ty powiedzieć, wiele będzie wełny, w chwili, kiedy ta wełna jest jeszcze na grzbiecie owiec.
— Tak, senoro — rzekł ułagodzony Juan — biedne zwierzęta dziwnie dobrze wyglądają, pomimo lichej paszy, jaką miały przez całą zimę. Nie wiele mniej wełny będzie tego roku, jak zeszłego, choć trudno wiedzieć, w jakim stanie ten... Luigo odprowadzi swoje stado.
Senora mimowolnie się uśmiechnęła, gdy Juan się zatrzymał i zawahał, pragnąc i lękając się dodać pogardliwy przymiotnik do imienia swego podwładnego.
Była to także jedna z rzeczy, w której wola senory przeważyła wolę Juana, nie domyślającego się tego i przypisującego, jak zwykle, wszystko rozkazom młodego senora Filipa.
Uśmiech senory jednak ośmielił Juana, który ciągnął dalej:
— Senor Filip wszystko dobre widzi w Luigim, dlatego, że się razem chowali, ale może być pewny, że pożałuje tego, kiedy z łaski Luiga całe stado owiec przepadnie. Dopóki mogę go pilnować tu w dolinie, niema nic złego, ale on tak potrafii