Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 058.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szła, i daléj tańczyć! My postawaliśmy za oknami i braliśmy się za boki od śmiechu, patrząc na to wszystko, bo to było prawdziwie: chciał a niemógł. Innym razem znowu...
Tu pan Teofil! raptem urwał i nieznacznie trącił pana Gustawa.
— Widzisz pan, to ta brunetka, dzielna, panie, prawda? Jak Boga kocham, co sobie Karolek myśli z tą watowaną łopatką. Chodź pan, przedstawię pana, to się sam przekonasz.
W ten i temu podobny sposób mnożyły się znajomości pana Gustawa. Nowi przyjaciele zatrzymywali go po drodze, wygłaszając jego nazwisko, czasem je nawet przekręcając, pan Gustaw się kłaniał, otrzymywał w zamian uśmiech mniéj więcéj ładnych i świeżych usteczek, i nim promenada opustoszała, pierwsze lody były złamane.
Reszty dokonał reunion, który właśnie dnia tego przypadł, a na którym pan Gustaw zdobywszy ogólny aplauz mistrzowskiém prowadzeniem w polce, okrył się chwałą dzięki zupełnie nowéj a dziwnie zawiłéj figurze mazurowéj, o jakiéj tamtym panom, zawołanym przecież mazurzystom, ani się dotąd śniło. Figurę tę tańczył pan Gustaw z panną Martyną, któréj inne panny zazdrościły tak znakomitego tancerza.
Nie minął tydzień, a mój bohater zjednał sobie wszystkich, o których zjednanie naturalnie mu chodziło. Z młodzieżą był na „ty,” a z pannami na takiéj stopie, jak gdyby jeszcze w dzieciństwie grywał w serso i w wolanta.