Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ten młodzieniec nie domyślając się niczego, spożywał najspokojniéj śniadanie, w czém dopomagali mu pan Karol i paru innych przyjaciół.
— Co się stało? — zapytali wszyscy razem ujrzawszy zaperzone oblicze nowego gościa.
— Nic się jeszcze nie stało, ale się stanie — odparł rzucając z impetem kapelusz na łóżko. — Jak Boga kocham, już mi te wody kością w gardle stanęły. Człowiek się tylko irytuje: więcéj nic.
— Ale mówże o co chodzi?
— O to, że ludzie są najgłupszemi i najnieznośniejszemi stworzeniami na całéj kuli ziemskiej! — wybuchnął pan Teofil i urwał wielki palec u rękawiczki, którą niecierpliwie zdejmował.
— Ach! — westchnął Anatol Wiesław zaglądając smętnie w próżną filiżankę — o tém już dawno wiemy.
— Jak uważam, niczego się już więcéj nie dowiemy — zauważył pan Gustaw. — Mój Teofilu, siadaj, proszę cię i uspokój się. Zawsześ taki zalterowany.
— Poczekaj, zalterujesz się i ty, gdy usłyszysz. Wystawcie sobie, moi kochani, co tym Wiktorczykom w głowach świta! Bal kawalerski wydają.... z różnemi historyjami. Dziś przyszła na pocztę paka przyborów kotylionowych — tam się właśnie dowiedziałem — bo uważacie, to wszystko cisza — w sekrecie, boją się pewno, żebyśmy im szyków nie popsuli.