Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 085.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ci wzrokiem, a towarzysze ich chrząknęli i poprawili się na krzesłach.
— O ile wiem, duet tylko w śpiewie ma racyję bytu — rzekł pan Wiktor spokojnie bawiąc się binoklami.
— Właśnie chciałem zrobić tę samą uwagę — odparł pan Gustaw z równą obojętnością gładząc kapelusz.
Sytuacyja stawała się drażliwą. Obie panie były nią trochę zakłopotane.
— Panowie widocznie mają nam coś ciekawego do powiedzenia — wymówiła z czarującym uśmiechem panna Martyna. — Chyba pociągniemy na supełki, czyją wprzód nowinę usłyszymy.
— My mamy tylko prośbę — rzekł przedstawiciel gibelinów.
— I my również — podchwycił reprezentant gwelfów, ale — kończył ze złośliwym uśmiechem — supełki byłyby zbyteczne. Nauczono mnie szanować prawa starszeństwa. Ustępuję panu głosu.
— Uprzejmość pana, jak każde fenomenalne zjawisko, pozostanie mi na długo w pamięci — odpowiedział pan Wiktor, który czując już pewien ciężar wieku, o przywileje jego nigdy się nie ubiegał i wielce był nie rad, gdy mu je przyznawano.
— Śmiem prosić tylko — dorzucił jego przeciwnik, nie zwracając uwagi na docinek — by panie dopiéro po wysłuchaniu nas obu, raczyły swoją decyzyję objawić.
To powiedziawszy usunął się z krzesłem w głąb