Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Martyna z żywością. — Pomysł pana jest wyborny i sądzę, że stryjeneczka nic przeciwko niemu nie znajdzie?
Stryjeneczka wyraziła tylko obawę, aby to „drogiéj Tyni” nie zaszkodziło, ale nie widząc innego sposobu zadowolenia obudwu stron, przystała, poczém gwelfy i gibeliny skrzyżowawszy jeszcze ostre jak sztylety spojrzenia, pożegnali się i wyszli; pierwsi do panny Jadwigi, drudzy do doktorowéj C., która w istocie nic jeszcze o swéj wrzekoméj obietnicy nie wiedziała.
Tam pan Wiktor zdjęty nagłą troskliwością o zdrowie téj pani, odradzał jéj gorąco wzięcia udziału w wycieczce, przedstawiając w jaskrawych kolorach fatalne skutki, jakie podobne umęczenie za sobą pociąga.
Tymczasem pan Gustaw zacierał ręce, ucieszony tak pomyślnym obrotem rzeczy.
— Będą ją widzieli — mówił odnosząc te słowa do panny Martyny. — Cały dzień w górach, to nie żarty. Trzebaby szczególnego amatorstwa, ażeby się potém jeszcze tańczyć chciało.
— A uważałeś; imci pan S. zaprosił ją do pierwszego kontredansa.
— Dobrze, dobrze, niech się spodziewa!
Ojciec panny Jadwigi, poczciwy litewski szlachcic, przyjął wycieczkowe poselstwo z wielką serdecznością, całując każdego w oba policzki i powtarzając: „Pana mego kochanego witam, witam!