Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 116.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szedł z niéj mężczyzna lat średnich, szlachetnéj i znaczącéj postawy i... obaj przyjaciele padli sobie w objęcia. Dzień zleciał im jak jedna chwila na wspólnych przypomnieniach i opowiadaniach. Nikt im nie przerwał pożądanego sam na sam, a oni łudzili się nadzieją, że to tak zawsze będzie.
Nazajutrz wprawdzie ukazanie się pana Ewarysta na wodach w towarzystwie nieznajoméj osobistości, wzbudziło pewną ciekawość; ten i ów rzucił pytanie: „Kto to? kto to?” — ale nikt odpowiedzieć na to nie umiał; zresztą nie przypuszczano, ażeby emeryt mógł miéć takie znajomości, o któreby się dopytywać warto.
Aliści już przy śniadaniu, znakomity uczony przeglądając świeżo nadeszły „Czas”, wydał lekki okrzyk niezadowolenia i wytłómaczył go panu Ewarystowi, wskazując mu w gazecie następujący ustęp:
„W dniu dzisiejszym przybył do Krakowa nasz znakomity rodak, profesor ....... który acz oddalony od nas, niestrudzoną swą pracą na niwie ojczystego piśmiennictwa, daje dowody, że atmosfera uczonego niemieckiego świata nie zaszkodziła nam w jego pamięci. Z prawdziwą więc przykrością powiadamiamy czytelników, że miasto nasze nie będzie mogło przyjąć jak należy tak drogiego i rzadkiego gościa, bo profesor ..... już jutro rano udaje się do X., gdzie zamierza parę tygodni przepędzić. Szczęśliwe X!”