Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stkiém powitać naszego, że tak powiem, znakomitego gościa, czegośmy dotychczas, nieświadomi będąc jego przybycia, nie uczynili.
— Tak, tak, przedewszystkiem należy go powitać
— Ale jak?
Nastała chwila milczenia.
— Wyprawić mu jutro rano kantatę pod oknami, ozwał się pan senator, lubownik muzyki.
— Doskonale!
— Albo, gdy się pokaże na wodach, otoczyć go kołem i niechby, który z nas palnął mówkę w imieniu wszystkich — rzekł pan marszałek, wielki zwolennik oracyi.
— Wybornie! Teraz pytanie co wybrać?
— Połączyć jedno z drugiém — wtrącił pan Gustaw — najprzód kantata, potém mówka.
— Przepysznie! — zawołał uradowany doktor. Lepiéj nie można. To więc rzecz ułożona. Pan senator rozpowié muzyce, co tam grać mają, a u pana marszałka mówki sypią się jak z rękawa. Idźmy daléj. W południe, my wszyscy jak tu jesteśmy, pójdziemy do jego mieszkania zaprosić go w imieniu całego X. na obiad. Boć chyba panowie nie macie nic przeciwko obiadowi. Obiad, że tak powiem, to najwłaściwsza forma, dla okazania... tego... niby...
— Tak, tak — potwierdził marszałek. — Obiad z mowami!
— I z muzyką! — dorzucił senator.