Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Komitetowcy naturalnie oburzyli się bardzo, lecz pan Ewaryst, choć niby taki cichy i pokorny, był człowiekiem żelaznéj woli; co raz postanowił, od tego nie odstąpił i teraz téż uprosić się nie dał.
— Harda sztuka! — rzekł marszałek, gdy wyszli od niego z sześciu guldenami więcéj w kieszeni. — Nie chce być szczurem na ołtarzu.
— Podoba mi się! — dodał pan Gustaw. — Nigdybym się tego po takim emerycie nie spodziewał.
— Pozory często mylą — zauważył sentencyonalnie doktor.
Przez cały ten dzień czuć było coś niezwykłego w kąpielowéj atmosferze. Biegano, spieszono, potrącano się wzajemnie. Jeżeli rozmawiano, to tylko o wieczornéj uroczystości. W sklepach i u fryzyera było jak na jarmarku; w hotelu „Pod kasztanami” służba traciła głowę; wszędzie po domach szyto, prasowano, przymierzano suknie. Na poobiednich wodach promenada świeciła pustkami. Poety i panny Kamilli od rana żadne ludzkie oko nie widziało.
Za to wieczorem ruch wszędzie ustał, by się skupić w wielkiéj restauracyjnéj sali. Przedstawiała się ona wspaniale oczom niepowołanych, którzy w zbitych gromadach stali za oknami. Na jednéj ścianie, wśród poschniętych już trochę świerkowych festonów — świadków kawalerskie-