Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 141.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

odpowiedział z uśmiechem pan Ewaryst, aby się tém późniéj pochwalić mogli! Cóż chcesz? słabostki ludzkie!
— Hrabina X. prosiła mnie, aby ją z szanownym profesorem zapoznać — zawołał doktor nadbiegając z pośpiechem. — Siedzi ot tam, pod oknem. Szanowny profesor pozwoli, że go do niéj zaprowadzę. Bardzo dystyngowana dama!
Szanowny profesor westchnął tylko w duchu i powiedziawszy sobie: „Ha! róbcie już dziś ze mną, co wam się podoba,” pozwolił zaprowadzić się nietylko do hrabiny X., ale i do bankierowéj Y. i do pani sędziny i do pani radczyni i do pani prezesowéj; kłaniał się, podawał rękę, słuchał, odpowiadał i tym sposobem spłacał dług całemu zgromadzeniu, które wyprawiwszy mu owacyę, uważało, iż ma prawo eksploatować go za to na rzecz swéj ciekawości lub próżności.
I pan Ewaryst zaczął także poznawać, jak smakuje popularność. Ci wszyscy, którzy przez kilka tygodni mijali go obojętnie jako „Emeryta,” uczuli teraz gorącą chęć zawiązania stosunków z „przyjacielem wielkiego człowieka.” Rzecz prosta! mógł się na co przydać, bo wszakże przez świętych trafia się do Pana Boga.
— Nareszcie! — pomyślał uczony, gdy wypiwszy do dna kielich towarzyskich rozkoszy, ujrzał się odgrodzonym od reszty świata czterema ścianami swego pokoju. — Teraz już chyba po wszystkiem!