Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie w danym razie nie przypomni; listy przypominały mu, ile zaprosin otrzymał i ile musiał wyszukać powodów, aby się od nich uchylić; fotografije mówiły mu o tych, którzy pragnęli posiadać jego podobiznę opatrzoną podpisem, daléj imionniki o tych, którzy, a raczéj które (bo imionniki są rzeczą par excellence kobiecą) prosiły go o wpisanie jakiéj pięknéj myśli na pamiątkę; książki i rękopisma zdawały się mu wyrzucać, że ich dotychczas nie przeczytał, skoro autorowie ich, na wzór Anatola Wiesława, ofiarowali mu je z prośbą o światły sąd, wskazówki i rady.
I to wszystko spotkało go w ciągu niespełna tygodnia, w miejscu, do którego przyjechał szukać samotności, wypoczynku i ciszy!
Biédny uczony chwycił się za bolącą głowę, i nagle, jakby powziąwszy jakieś postanowienie, zwrócił się do przyjaciela:
— Kiedy kończysz twoją kuracyję, Ewaryście? — zagadnął.
— Już ją skończyłem. Od dwóch dni wód już nie piję. Albo co?
— Więc mógłbyś już wyjechać?
— Naturalnie. Wiész, że pobyt tu przedłużam tylko dlatego, żeby być z tobą razem.
— A! skoro tak — zawołał uczony, podnosząc się z żywością — to jedźmy, coprędzéj, dziś, natychmiast.
— Jakto? — rzekł nieco zdumiony przyjaciel